O sile tej kuchni NIE stanowi projekt, organizacja, meble, sprzęt, wykończenie. To wszystko jest w porządku, ale jest całkiem zwykłe. Kuchnia jest niewielka, meble: nic specjalnego...
I bardzo dobrze, bo taka kolekcja porcelany, ceramiki i innych wspaniałości potrzebuje bardzo subtelnego tła. Tła, które nie chce grać pierwszych skrzypiec.

Pierwsze skrzypce gra tu wzornictwo. Mnóstwo naprawdę znanych wzorów vintage i nie tylko.
Jest sporo wyrobów Cathrineholm (mam bzika na ich punkcie!), jest coś ze znakiem Norman Copenhagen. Są kubki z postaciami z Muminków - Arabia Finland, jest wazonik z "jajecznym"  wzorem z CasaLinga...
To tylko kilka przykładów na szybko!
 
Mnóstwo pasteli, żelazna konsekwencja wręcz w gromadzeniu pastelowych przedmiotów.

Nie ma o czym się tu rozpisywać właściwie, bo to jest kuchnia do patrzenia. Kuchnia-kolekcja i kuchnia-muzeum.
Ale muzealnej atmosfery brak: jest delikatnie ale przyjemnie i zapraszająco.
Jak fajnie musi się tu robić kolorowe kremy do babeczek! ;D

Od rana leje i z minuty na minutę szarzeje. Ta kuchnia to taki ciepły promyk słońca dziś dla mnie.
I dla Was, jeśli macie takie życzenie :)

Przy okazji: właścicielka tej kuchni prowadzi naprawdę uroczego bloga, poza tym jej kolekcja rozrasta się poza kuchnię i jest naprawdę imponująca. Oraz inspirująca :)
Warto zajrzeć: annaweinreich.blogspot.com
 









Paleta:




Chcesz podobną kuchnię?




Uff, od razu mi jaśniej i słoneczniej, więc pozdrawiam z uśmiechem,
Wasza fu :)



13 komentarzy

  1. maleńka, ale faktycznie słoneczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że otwarta na jadalnię i, przez nią, na resztę wnętrza, boć to klitka :)

      Usuń
  2. bardzo bardzo pozytywna!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?
      Pozytywny przekaz dla mnie: zbieraj, dziewczyno, ciułaj, a będzie Ci kiedyś dana wymarzona kolekcja. Pal licho meble ;)))

      Usuń
  3. słodko i uroczo :) trochę podobnie jak u mnie - chociaż aż takiej imponującej kolekcji naczyń ciągle jeszcze nie mam :) w każdym razie dzięki tym zdjęciom odkryłam fajne miejsce - dzięki :)
    ale skoro lubisz białe kuchnie... to może dasz się do mnie zaprosić na wizytę? Hmm, chociaż może jeszcze nie teraz, bo nie wrzucałam uaktualnionych zdjęć z moimi pastelkami jeszcze i pomyślisz, że kręcę :)

    Fajny pomysł na blog!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Ushii, i ogromne dzięki za Twój komentarz. Juhu! :D
      Nie musisz mnie do siebie zapraszać, bo od dawna zaglądam i wydaję liczne okrzyki zachwytu - serio!
      Biblioteczna komoda z (no właśnie: miętowym? błękitnym?) wiatraczkiem jest o-błęd-na!

      Usuń
    2. O to się bardzo cieszę, że u mnie bywasz :)
      a wiatrak jest taki właśnie ni to miętowy ni błękitny coś pośrodku chyba :)

      Usuń
    3. Ushii, jesteś zbyt skromna :) Oczywiście, że bywam, Twój blog jest bardzo znany. I słusznie!
      Muszę się wiatrakowi i jego historii baczniej przyjrzeć.
      Kiełkuje we mnie myśl o zakupie jakiegoś starego i... ;)

      Dzięki za inspirację :)

      Usuń
  4. O Chryste, ale świetny blog! Idealnie pasuje do naszych białych mebli!
    Jestem pod wrażeniem :))
    Piękne inspiracje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ja sobie zajrzę do Ciebie.
      Dzięki za miłe słowa :)

      Usuń
  5. najpiękniejsza kuchnia jaką widziałam. cudna, czarująca, magiczna.
    dziękuję za inspirację!!
    i zapraszam do mnie
    http://pomidorkikoktajlowe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest na pewno niepowtarzalna.
      I piękna, oj, bardzo bardzo dla mnie. Fajnie, że nie tylko :)

      Dzięki za zaproszenie! :)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Instagram